W niedzielne popołudnie jeden z chłopców radośnie ślizgających się na pokrytym lodem stawie potknął się i wywrócił. Myślał, że powodem upadku jest wtopiony w lód kamień. Zaczął grzebać patykiem i zobaczył... ludzką głowę.
- Strasznie się wystraszyłem, jak zobaczyłem tego pana. Zacząłem krzyczeć - opowiada nam Krzyś (9 l.). - Zaraz wszyscy się zbiegli. Dzieci, dorośli. Ktoś wezwał policję i straż pożarną - relacjonuje chłopiec.
Strażacy potrzebowali aż kilku godzin na wydobycie ciała z lodu. W ruch poszły najpierw piły mechaniczne. W końcu udało się wyciąć blok lodu z zamarzniętym mężczyzną. Nie było innego wyjścia, żeby zabrać ciało z lodowiska, strażacy musieli chwycić za siekiery. Powoli bryła lodu pod uderzeniami toporów zaczęła przypominać kształt ludzkiego ciała.
Mężczyzna musiał zamarznąć jeszcze przed falą największych mrozów. Miał na sobie bowiem sportowe buty i cienkie ubranie. Prawdopodobnie szukał drogi na skróty przez podmokły teren. Musiał się poślizgnąć i wpaść do wody. Potem mróz zrobił swoje...
Jak na razie nie można ustalić tożsamości topielca. Jest tak mocno zamarznięty, że nie można przeprowadzić sekcji zwłok ani porównać jego wyglądu ze zdjęciami zaginionych.