Seryjny nożownik siał postrach w mieście od ponad dwóch miesięcy. Za cele wybierał osiedlowe sklepiki i mniejsze stacje benzynowe, w których pracowały kobiety. Scenariusz napadów zawsze był ten sam. Bandyta w kominiarce i w naciągniętym na głowę kapturze uderzał koło północy. Odczekiwał, aż w sklepie nie będzie żadnego klienta, i wpadał do środka niczym furiat. Podbiegał do sprzedawczyni z gigantycznym kuchennym nożem w ręku. - Dawaj kasę, bo zarżnę cię jak świniaka! - krzyczał. Przerażone kobiety oddawały opryszkowi cały utarg. Bandyta odwracał się na pięcie i uciekał w siną dal. Każdy skok trwał zaledwie osiem sekund. Po napadach zostawała pusta kasa i nagrania monitoringu.
Po piątym skoku na sklepikarzy w Olsztynie padł blady strach. Zaczęli wywieszać w witrynach ostrzeżenia, że nie obsługują klientów w kapturach. Komendant miejski policji obiecał za pomoc w ujęciu seryjnego nożownika nagrodę. To poskutkowało!
Zobacz też: Trzeźwy ochroniarz Krauzego nie obezwładnił pijanego nożownika. Wstyd!
Dzięki doniesieniu nożownik wpadł. Zakuty w kajdanki zupełnie nie przypomina pana życia i śmierci, którego zgrywał podczas kolejnych skoków. Za osiem napadów, do których już się przyznał, grozi mu 12 lat więzienia.
Czytaj również: Wpadka złodzieja z olsztyna. Kurier ukradł telewizor