- To taki dobry, kochany chłopak. On nie chciał zrobić mi krzywdy - przekonuje Bożena Draszek (51 l.). - Zwyczajnie zdenerwował się, bo go sprowokowałam swoimi słowami. No to chwycił za nóż - tłumaczy przez łzy kobieta.
Pani Bożena nie chce nawet słyszeć o zarzutach, które jej synalkowi postawiła prokuratura. Zdaniem śledczych Damian P. trzydzieści razy uderzył matkę nożem i jest winien usiłowania zabójstwa. Grozi mu nawet 25 lat więzienia.
- To przecież jakieś zadrapania były - matka bagatelizuje sprawę. - Mam kilka szwów na rękach i to wszystko. Ani razu nie dostałam nożem w pierś czy w twarz - przekonuje.
Zdaniem policji sprawa wygląda zupełnie inaczej. Z akt śledczych jasno wynika, że pijany Damian wrócił do domu i zażądał papierosa. Matka nie zamierzała go poczęstować. Rozbestwiony synalek chwycił za nóż i zaczął nim wywijać jak jakiś samuraj. Co chwila zadawał cios swojej mamie. Ta, krwawiąc, uciekała po mieszkaniu.
Krew była prawie wszędzie. Kiedy Damian P. ochłonął i zobaczył słaniająca się na nogach matkę, dał nogi za pas. Dwa tygodnie ukrywał się po lasach i stodołach. W ręce policji wpadł dopiero w poniedziałek.
- Ja mu nie dam zgnić w więzieniu. Codziennie ślę skargi na jego aresztowanie i modlę się do Matki Bożej, żeby pomogła mi go wyratować - mówi matka Damiana.