To miała być przyjacielska przysługa dla kolegi. Nic więc dziwnego, że kierowca - nielegalny importer nie miał przy sobie żadnych dokumentów transportowych na przywóz z Niemiec blisko tony odpadów. Zresztą słowo "odpady" nie oddaje zawartości ładunku dostawczego mercedesa: zużyte katalizatory w metalowych koszach, a połamane katalizatory i ich zniszczone części w beczkach. Razem 906 kilogramów.
Patrz też: 205 punktów karnych w 10 minut - oto rekordzista! (VIDEO!)
Odbiorca katalizatorów, również mieszkaniec Wielkopolski, posiadał pozwolenie na przemieszczanie odpadów po terenie kraju. Trudno więc przypuszczać, by choćby w ogólnym zarysie nie znał przepisów dotyczących transgranicznego przemieszczania odpadów, które zostały złamane.
Prawdopodobnie był to tzw. przemyt "na żywca" lub "na wariata" - kierowca po prostu umówił się na konkretny kurs, a o zawartości przesyłki nic nie chciał wiedzieć.
Teraz obydwaj mają kłopoty. W sprawę zgodnie z procedurami zaangażowała się już nie tylko Służba Celna, ale także Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska oraz prokuratura w Żarach. Prowadzone jest śledztwo.
Zarówno przewoźnikowi, jak i odbiorcy grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat, a dodatkowo nakładana przez WIOŚ grzywna od 20 do 60 tys. zł dla transportującego oraz od 30 do 150 tys. dla odbiorcy.