Pierwsze problemy mieli już pasażerowie, którzy próbowali polecieć samolotami OLT Express w czwartek wieczorem z Lotniska im. Chopina w Warszawie. Grupa blisko 90 osób z biletami na lot do Poznania od godz. 20 koczowała na lotnisku do godz. 1.30 w nocy.
- Nikt nie wiedział o co chodzi, Najpierw przez cztery godziny koczowaliśmy pod bramkami, później w samolocie - mówi jeden z pasażerów feralnego lotu, który dotarł do Poznania przed godz. 3 nad ranem zamiast o godz. 21.
Pasażerowie OLT Express uziemieni
Natomiast w piątek nie wystartowały już żadne samoloty OLT Express, oprócz dwóch, które ściągane były do bazy w Warszawie. Wśród setek pasażerów, pozostawionych samym sobie na lotnisku, znalazł się m.in. słynny bokser Dariusz "Tiger" Michalczewski (44 l.) oraz Henryka Krzywonos (59 l.).
- Nikt mnie o niczym nie poinformował. O tym, że nie polecę, dowiedziałam się dopiero na lotnisku, a musiałam pilnie znaleźć się w Warszawie - opowiada nam legenda Solidarności.
Władze OLT zapewniają, że pasażerowie otrzymają zwrot pieniędzy za bilety i tłumaczą przyczyny, które doprowadziły do upadku firmy.
- W czwartek nasz niemiecki provider płatności, który w ostatnim okresie obsługiwał nam rezerwację i sprzedaż biletów, poinformował, że nie przeleje kolejnych pieniędzy na nasze konto. Decyzję taką podjął z powodu rosnącego ryzyka obsługi naszej firmy. W ten sposób zamrożono nam 10 mln zł. W związku z tym dziś nie miałbym pieniędzy, by zapłacić za paliwo, odprawy i inne usługi - wyjaśniał wczoraj Jarosław Frankowski, dyrektor zarządzający spółki OLT Express.
OLT Express - mierzyli wysoko
OLT zadebiutował na polskim niebie w kwietniu tego roku. Mierzył wysoko i grał ostro. Otworzył gęstą siatkę połączeń krajowych, oferował tak tanie bilety, że inni przewoźnicy musieli ciąć własne ceny, zapowiadał też rychłą ekspansję zagraniczną.
Reklamy przewoźnika były widoczne na billboardach we wszystkich polskich miastach. Głośno też było o sporze z LOT-em, który zarzucał firmie zbyt podobną i mylącą nazwę, a także kradzież pomysłów na kampanię reklamową.
OLT Express - złoty biznes
Największe kontrowersje budziły jednak powiązania firmy ze spółką Amber Gold, która w stworzenie OLT Express zainwestowała 63 mln dolarów. Chodziło tu nie tylko o niejasną strukturę finansową spółki, która nie podlega kontroli Komisji Nadzoru Finansowego, ale również o postać jej szefa, 28-letniego Marcina Plichty.
O jego interesach i przeszłości szeroko pisał "Puls Biznesu". Ujawnił m. in., że jeszcze w 2008 r. Plichta, znany wtedy pod nazwiskiem Stefański, odpowiadał przed sądem za przywłaszczenie ponad 170 tysięcy złotych.
Został za to skazany na rok i 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Skąd wziął później pieniądze na rozkręcenie wielomilionowych interesów, nikt nie wie.