Marszałek Jacek Protas (44 l.) miał klawe życie. Do pracy i z pracy z Olsztyna do Lidzbarka Warmińskiego woził go służbowy samochód. Wygoda marszałka kosztowała podatników blisko pięć tysięcy zł miesięcznie. Po naszym artykule marszałek Protas zrezygnował z tego luksusu.
Nakłoniliśmy marszałka
- Od dawna zastanawiałem się nad wynajęciem mieszkania w Olsztynie. Przyznaję, że dziennikarze "Super Expressu" przyczynili się do tego, że w końcu swoje plany zrealizowałem - wyznał nam Protas. A my cieszymy się, że zmusiliśmy marszałka do oszczędności.
Ponad rok temu Protas zamienił stołek starosty lidzbarskiego na fotel marszałka warmińsko-mazurskiego. To jedna z najbardziej prestiżowych funkcji w samorządzie. Województwo warmińsko-mazurskie to najbiedniejszy region w Polsce. By zyskać poklask, Protas na swojej pierwszej konferencji prasowej zapewniał, że zmniejszy wydatki na administrację i skończy z bizantyjskim przepychem władzy.
Pięć tysięcy na benzynę
Jego słowa okazały się nic niewarte. Każdego dnia samochód z Olsztyna wyjeżdżał rano do Lidzbarka Warmińskiego (62 kilometry w jedną stronę), aby przywieźć marszałka na ósmą do pracy. Po robocie służbowe auto wiozło marszałka z powrotem do domu. Sama benzyna na te przejazdy kosztowała blisko pięć tysięcy miesięcznie. A przecież należy dodać do tego koszty eksploatacji samochodu.
"Super Express" poruszył tę bulwersującą sprawę dwa tygodnie temu. W artykule cytowaliśmy Ewę Domeracką z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego. Ta zapewniała nas, że jej szef podczas jazdy nie śpi, tylko ciężko pracuje, bo... odbiera telefony.
Wynajął mieszkanie
Nasz artykuł bardzo nie spodobał się też samemu marszałkowi. Nie dziwi nas to, bo ujawniliśmy jego obłudę.
Jacek Protas wiedział, że nie damy mu spokoju. Dlatego wynajął mieszkanie w Olsztynie - kawalerkę o powierzchni 35 m kw. Rodzinę marszałek zostawił w Lidzbarku. Słusznie - bo szkoda czasu, aby blisko trzy godziny dziennie poświęcać na dojazdy do pracy.