On musiał się zabić

2008-09-09 4:00

Taka jest brutalna prawda. Prędzej czy później musiało dojść do tej masakry. Gdy mieszkańcy Białej Podlaskiej (woj. lubelskie) widywali mknącego motocyklem na jednym kole Michała G. ( 20 l.), tylko odliczali czas i zadawali sobie pytanie, kiedy dojdzie do tragedii. Aż stało się...

Michał G. ( 20 l.) uchodził za sympatycznego i inteligentnego chłopaka. Miał tylko jedną słabość - to zawrotna prędkość, którą w kilka sekund osiągał na swoim ukochanym motorze, ścigaczu Yamaha. Jako wnuk miejscowego organisty miał wszystko. Stracił to w ułamku jednej sekundy...

Dramat rozegrał się nieopodal wsi Hola. Tutaj motocykliści spotykają się, aby urządzać sobie wyścigi na drodze koło cmentarza. Chłopak jechał na prostym odcinku drogi K2 w miejscowości Woskrzenice, gdy nagle stracił panowanie nad ryczącą maszyną. Motor zachwiał się i z zawrotną prędkością uderzył w jadącego drogą tira. Siła uderzenia była tak wielka, że motocykl roztrzaskał się w drobny mak. Odłamki yamahy wzbiły się w powietrze i z siłą pocisku uderzały w jadące drogą samochody, przebijając karoserie na wylot. Michał G. nie miał szans, by przeżyć to zderzenie. Z przystojnego młodego chłopaka pozostała jedynie bezkształtna krwawa masa leżąca na środku jezdni.

Trudno zrozumieć, dlaczego ten spokojny, lubiany chłopiec za kierownicą motocykla stawał się całkiem inną osobą. Znajomi i najbliżsi zwracali mu uwagę na jego brawurę. Niektórzy mówili wprost, że nie podobają im się jego pirackie wyczyny, jeżdżenie po bialskich ulicach na jednym kole przy przerażającym ryku silnika, od którego drżały szyby w mieszkaniach.

Swoje pokazy motocyklowe filmował i umieszczał w Internecie. - Jak jechał, to aż szyby w oknach furczały. Kiedyś musiało do tego dojść - mówi jeden z sąsiadów Michała.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki