Wielu mieszkańców Julianowskiej nr 1 z rozrzewnieniem wspomina dzień, kiedy wprowadzali się do pachnącego nowością pięknego budynku. Kto wtedy przypuszczał, że gigantyczny blok stanie się ponurą pułapką, w której śmierć czyha na lokatorów każdego dnia.
A wszystko przez desperatkę z dziesiątego piętra, która już kilka razy próbowała się zabić. - Raz po raz odkręcała kurki z gazem. Na całe szczęście zawsze w porę ktoś z mieszkańców naszej klatki reagował i niebezpieczeństwo udało się zażegnać - opowiada pan Krzysztof (33 l.) z dziewiątego piętra. W końcu jednak dojdzie do najgorszego.
Zrozpaczeni ludzie słali błagalne pisma do spółdzielni, ta jednak nie jest w stanie im pomóc. - Tylko sąd może ją eksmitować - rozkłada ręce bezradnie prezes spółdzielni Wiesław Cycowski (62 l.). Pan prezes poinformował już prokuraturę, która wszczęła śledztwo, ale pani Marzenie nie postawiła jeszcze żadnych zarzutów.
- Nie boję się prokuratury. Nic mi nie zrobi. A sąsiadów też się nie przestraszę. Mogą mi skoczyć - zapowiada buńczucznie terrorystka.
I ma rację. Bo choć to nieprawdopodobne, nikt jej nie może nic zrobić...