Pani Maria nie może spokojnie mówić o śmierci swojego 40-letniego syna, Szymona Stanisławskiego. Twierdzi, że zamordowała go jego własna żona, Anna S. (40 l.), aktorka ze Starej Prochowni. Osierocił dwójkę dzieci: 7-letnią Kalinę i 8-letniego Tadzia. - Moja synowa zamordowała go, bo już nie chciał z nią być i nie chciał się z nią kochać - szlocha Maria Stanisławska, matka zamordowanego.
Sprawa toczy się w sądzie. Jolanta Wolf, adwokatka matki ofiary, wyjaśnia, że Anna S. oskarżona jest o pobicie ze skutkiem śmiertelnym. - Ale sąd dopuszcza możliwość uznania jej winną zabójstwa - dodaje Wolf.
20 stycznia 2007 roku małżeństwo wróciło do domu wieczorem, po przedstawieniu w teatrze. Dzieci już spały. W pewnym momencie Anna S. zaatakowała swojego męża nożem myśliwskim, zadając cios w klatkę piersiową. Miał 26-centymetrowe ostrze i rękojeść zakończoną głową orła. Z ust i rany mężczyzny polała się krew. - Kiedy zszedłem na dół, tata powiedział mi, żebym go uciskał w tę ranę - zeznał przed sądem Bartosz G. (16 l.), syn Anny S., który był tragicznej nocy w domu. Kilka godzin później Szymon Stanisławski zmarł w szpitalu, bo się wykrwawił. Sekcja zwłok wykazała, że cios był zadany ze znaczną siłą przez osobę trzecią, lewą ręką. Anna S. jest leworęczna.
- Nikt nie zrozumie bólu matki, która traci dziecko - rozpacza Maria Stanisławska. - Ale najbardziej boli mnie to, że ta kobieta opiekuje się dwójką moich wnuczków. Ani razu nie była w areszcie - łka.
Biegła psycholog orzekła, że Anna S. jest zdrowa psychicznie, a 20 stycznia była pod wpływem alkoholu. Dlaczego dźgnęła męża? Była o niego obsesyjnie zazdrosna i czuła się niedoceniona przez swojego partnera jako aktorka. Zakrwawiony nóż myśliwski śledczy znaleźli pod fotelem w pokoju.