Plan, który wymyśliły, był genialny w swej prostocie. Trzy pracownice Banku Spółdzielczego w Kraśniku podbierały pieniądze najbogatszym klientom. A kiedy ci chcieli sprawdzić stan oszczędności, przelewały im środki z innych kont. Pieniądze krążyły, a złodziejki czuły się bezkarne...
Ale do czasu! Wszystko się wydało, kiedy jeden z klientów bez wiedzy złodziejskiej trójki postanowił sprawdzić stan swojego konta w innym oddziale banku. Gdyby zrobił to w Kraśniku, panie przygotowałyby mu jak zwykle odpowiedni wyciąg, brakujące pieniądze ściągając od innych.
- Na naszych kontach ruch był większy niż w Warszawie na Marszałkowskiej - opowiada żona klienta okradzionego na 45 tys. zł. - Mąż nie mógł się doprosić wyciągu, nic dziwnego, skoro pieniądze raz były, a raz znikały - dodaje.
Jak podliczyli śledczy, od l lipca 2004 roku do lipca 2011 zręczne oszustki zdołały obrócić ponad 3 mln 15 tys. złotych. Gdy przyszło do oddania pieniędzy, okazało się, że paniom brakuje prawie pół miliona zł.
Złodziejki stanęły przed sądem okręgowym w Lublinie. Przyznały się do winy, dobrowolnie poddając się karze. Dostały wyroki po 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat, zakaz wykonywania zawodu, kilkutysięczne grzywny i rzecz jasna zwrot pieniędzy. Jolanta G. swoją dolę już zwróciła - 120 tys. zł pożyczyła z banku i od rodziny. Maria M. ma oddać ponad 132 tys. zł w ciągu 4,5 roku, Anna Ch. zaś 180 tys. w terminie o 4 miesiące dłuższym. Czy oddadzą? Będzie im trudno. Są na utrzymaniu mężów, którzy zarabiają po 1200 zł i jeszcze się za spłatę nie wzięły.