Między Dariuszem M. a Marią (+ 56 l.) i Jerzym (+ 59 l.) Cz., rodzicami jego żony, od dłuższego czasu nie układało się dobrze. Teściowie zarzucali mu, że zagląda do kieliszka. On wściekał się, że przez nich rozpada się jego małżeństwo.
Feralnego dnia policjant pobrał służbową broń z komendy w Opatowie. Była godz. 17. Służbę zaczynał jednak dopiero o 21. - Jestem wcześniej, bo drogi śliskie - tłumaczył zwierzchnikom. Musiał zachowywać się normalnie, inaczej nie dostałby broni.
Zamiast na służbę, ruszył do domu teściów. Nie krzyczał, nie rozmawiał z nimi, to była egzekucja. Mężczyzna strzelił do teściów wiele razy... Wszystko działo się na oczach przerażonej żony. Kobieta patrzyła na jatkę jak zahipnotyzowana. Ocknęła się, kiedy jeden z pocisków rykoszetem trafił ją w nogę. Pobiegła do sąsiadów zadzwonić po pomoc. Wtedy przypomniało się jej, że w domu zostały jeszcze dzieci. Dwaj chłopcy w wieku 5 i 8 lat. Z krzykiem rzuciła się z powrotem do domu. Sąsiedzi zatrzymali ją jednak.
Funkcjonariusze, którzy pierwsi przybyli na miejsce, zastali straszny widok. Na podłodze we krwi leżeli teściowie. A obok, z dziurą w głowie zięć. Jak się okazało, policjant popełnił na koniec samobójstwo. Na wszystko patrzyły stojące w kącie dzieci...
- Wstępne ustalenia wskazują, że przyczyną napaści zięcia na teściów mogły być nieporozumienia rodzinne, a ich tłem było nadużywanie alkoholu przez 33-latka - potwierdza w rozmowie z "SE" prokurator Sławomir Mielniczuk z Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
Okazuje się, że policjant miał problemy z piciem od dłuższego czasu. Dwa razy podejmował nawet próby leczenia. Kolegom opowiadał zaś, że teściowie zatruwają mu życie. Był przekonany, że to przez nich żona z dziećmi wyprowadziła się od niego i mieszka z rodzicami.