Oprawcy urwali mu rękę

2007-10-04 23:09

Kim są okrutni zwyrodnialcy, którzy w bestialski sposób urwali rękę Krzysztofowi Misiurkowi (19 l.)!?

Ten młody człowiek z Klementowic na Lubelszczyźnie jest tak przerażony, że swej mrocznej tajemnicy nie chce ujawnić nawet rodzicom. Anna Misiurek (47 l.) kładła się już do łóżka, gdy usłyszała ciche błaganie o pomoc dobiegające zza okna. O mało nie zemdlała, gdy wyszła przed dom. Na schodach leżał jej syn. Jego dłoń przypominała bezkształtną masę, z głowy i drugiej ręki pozbawionej kciuka bryzgała krew. - Pomóż, pogotowie - wyszeptał tylko przerywanym głosem Krzysiek.

Chciał być kucharzem

Mimo wielkiego wysiłku i kunsztu lekarze z oddziału chirurgii i traumatologii lubelskiego szpitala musieli amputować mu rękę. Dla spokojnego i cichego chłopaka to wielka tragedia. Właśnie skończył naukę w zasadniczej szkole zawodowej, gdzie kształcił się na kucharza. Teraz poszedł uczyć się dalej do technikum gastronomicznego w Puławach. Tak kochał ten zawód...

- Co się stało, synku? - rozpaczliwie pytała załamana matka. Ale cierpiący niewyobrażalne katusze chłopak milczał jak głaz. Paniczny strach paraliżował go. Dopiero po jakimś czasie wróciło mu mowę. Ale opowieść, którą usłyszeli rodzice, wydała im się całkowicie niewiarygodna.

- Uciekł mi ostatni pociąg, którym wracałem ze szkoły w Puławach do rodzinnych Klementowic. Dlatego złapałem kolejarskiego stopa, czyli wskoczyłem do przejeżdżającego wolno pociągu towarowego. I wtedy musiało coś się stać. Pewnie wpadłem pod pociąg - tłumaczy cicho Krzysiek. Ale od torów do domu jest zaledwie kilkaset metrów, a dotarł dopiero po godzinie. Co się wtedy działo? - Nie pamiętam - mówi chłopak.

Rodzice nie wierzą

Takie tłumaczenia aż trzęsą Romanem Misiurkiem (47 l.), ojcem Krzysztofa. Jest kierownikiem pociągu osobowego i jako kolejarz z 30-letnim stażem widział niejedno. Jest pewny, że pociąg nie mógłby być przyczyną takich obrażeń.

- Nie wyszedłby z tego żywy. Pociąg tnie i wciąga pod koła, a nie miażdży i to tylko malutki fragment ręki - twierdzi z przekonaniem mężczyzna. Kurtka, w której wracał Krzysiek, była pocięta na plecach.

Był już kiedyś pobity

- On kogoś kryje. Dowiem się kogo - dodaje twardo ojciec.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Krzysztof miał już kłopoty z miejscowymi bandytami. Kilka razy zaczaili się nawet na niego i pobili go.

Dwa lata temu skradli mu telefon. Wszystko działo się właśnie na stacji kolejowej, skąd wracał do domu. Czy to ich kolejny sadystyczny wyczyn?

Śledztwo trwa

Policjanci od kilku dni starają się rozwikłać tę ponurą zagadkę. - Za wcześnie jednak mówić o szczegółach postępowania - tajemniczo ucina sierżant Anna Smarzak z policji.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają