- Mamy bardzo czuły sprzęt do badania głębokości i czystości toru wodnego, toteż z dużej odległości wypatrzyliśmy przeszkodę. Początkowo sądziliśmy, że to jakaś kłoda i będziemy musieli ją ominąć. Dopiero po dłuższej chwili połapaliśmy się, że na naszym kursie jest duży ptak. Z bliska rozpoznaliśmy w nim bielika – opowiada Marek Sudoł (47 l.), członek trzyosobowej załogi „Kastora”.
ZOBACZ TAKŻE: Świnoujście: pan Krzysztof uratował orła z błota
Marynarze rzucili bielikowi koło ratunkowe. Mądry ptak szybko pojął intencje ekipy ratunkowej i wdrapał się na nie. Gdy poczuł pod sobą twardy grunt i oswoił się z ta nowa sytuacja, załoga przyholowała go do burty i wciągnęła na pokład. - Zostawiliśmy bielika w spokoju na jakieś dwie godziny. Patrzyliśmy jak dochodzi do siebie, jak wygrzewa się w słońcu i w końcu rozpościera skrzydła, i odlatuje. To niezapomniany widok. Duża radość, że mogliśmy pomóc, bo prawda jest taka, że bez nas ptak w końcu opadłby z sił i utonął – dodaje pan Marek.