Marcin z Sokołowa Podlaskiego (woj. mazowieckie) cały dzień pucował swój ukochany motor. Była piękna pogoda, więc postanowił rozruszać maszynę. Miał wyjechać tylko na krótką przejażdżkę, ale do domu już nie wrócił.
Przeczytaj koniecznie: Siennica: Motocyklista gnał z 3 promilami
Jechał trasą Wyszków - Siedlce, gdy nagle w okolicach wsi Mokobody zza zarośli na jezdnie wybiegł olbrzymi zwierz. Ważący blisko 800 kilogramów łoś stanął na środku drogi i patrzył tępo na zbliżający się szybko motocykl.
Patrz też: Rozpoczął się sezon motocyklowy i jest już pierwsza ofiara! Nie gińcie jak Arek!
Marcin zbyt późno zauważył zwierzę. Nie miał żadnych szans, żeby wyhamować. Sekundę potem nastąpił przeraźliwy huk. Motocykl rozpadł się na części po uderzeniu w kolosa. Kierowca przeleciał kilkadziesiąt metrów i wpadł do rowu. Zginął na miejscu. Gdy na miejsce przybyła policja, zastała makabryczny widok. Rozbita honda, obok zmasakrowane ciało martwego łosia. Kilkadziesiąt metrów dalej leżał Marcin.