Polecany artykuł:
Na salę sądową mężczyzna trafił z aresztu. Proces ruszył, choć jeszcze przed jego rozpoczęciem jego obrona złożyła wniosek o umorzenie sprawy. Sędzia oddalił go jednak, przez co Roman S. został oficjalnie oskarżony o dokonanie zbrodni komunistycznej oraz śmiertelnego pobicia.
Nie przyznał się on jednak do winy. Jak przekonywał, wstąpił do ZOMO za namową swojego brata, Edwarda R. (on także brał udział w pacyfikacji). - Byłem młody i sprawny, chciałem pomagać ludziom, łapać groźnych przestępców – mówił.
Wspominając tragiczny 16 grudnia, gdy doszło do masakry, twierdził, że ubezpieczał tyły, przez co stał plecami do członków plutonu. Nie widział więc, co się działo, a o zabitych górnikach dowiedział się dopiero po powrocie do domu z radia. Gdy przedstawiono mu jego dwa oświadczenia z przeszłości, w których przyznawał się do oddawania strzałów, stwierdził, są one nieprawdziwe, ponieważ został on zmuszony do ich napisania.
Romanowi S. grozi do 10 lat więzienia.