Dla tych potworów życie ludzkie było nic niewarte. Bestie i pięcioro ich kompanów już od poniedziałkowego popołudnia szukali pieniędzy na zabawę.
- Obrobimy Bola, ma kasę - Mirosław J. wydał wyrok na pana Bolesława. Ten wiele razy pożyczał mu już drobne sumy w potrzebie, zatrudniał do prac w ogrodzie. Dlatego starszy pan nie zdziwił się wcale, gdy w poniedziałek tuż po godz. 20 zobaczył znajomą postać w swoim domu.
Nie wiedział, że na podwórku czeka spragnione alkoholu towarzystwo. Myślał, że młody sąsiad i jego kolega chcą schronić się przed deszczem. Jak bardzo się mylił! Zwyrodnialcy jak dzikie zwierzęta rzucili się na bezbronnego gospodarza. Z niewyobrażalną furią bili go ostro zakończonym trzonkiem od łopaty, który wzięli ze sobą. Głusi na rozdzierające krzyki gospodarza ocierali tylko z oczu jego krew i bili dalej. Bili tak mocno, że z głowy swej ofiary zdarli skalp. Skóra z tylnej części głowy leżała prawie 2 metry od skatowanego ciała. Z głowy została jedynie krwawa masa.
Zabójcy wpadli 4 godziny po odkryciu morderstwa. Przez ten czas chlali za zrabowane pieniądze.
- Potrzebowaliśmy pieniędzy na wódkę - bez cienia skruchy powiedzieli śledczym. Oprócz 400 zł nie pogardzili czterema wędkami i dwoma starymi telefonami. Za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem grozi im dożywocie.