Jerzy Stefaniak z Łodzi (60 l.) kocha Polskę. Ale miał już dość upodlenia ze strony państwa. Gdy pomyśli ile cierpień zaznał od polityków i bezdusznych urzędników, ze złości zaciska pięści.
- Mam już dość błagania w ośrodkach pomocy społecznej o zapomogi, odwoływania się w sądach od decyzji ZUS o wysokość renty - tłumaczy zdenerwowany rencista. I nie ma mu się co dziwić, bo miesięcznie musi przeżyć za 559 złotych! Właśnie tyle dostaje renty. Po odliczeniu opłat i zakupie leków na cukrzycę, pozostaje mu jedynie 5 złotych dziennie. - To stawka głodowa - przyznaje mężczyzna.
Państwo skazuje mnie na głód
Jerzy Stefaniak (60 l.) jest cieniem człowieka. Choć ma 170 cm wzrostu, waży zaledwie 60 kilogramów. To przez głodową dietę na jaką skazało go państwo. - Kupuję najtańsze potrawy. Nie stać mnie na żadne frykasy. Chętnie bym zamienił się z politykami. Niech zobaczą, co to znaczy przejadać dziennie 5 złotych - denerwuje się mężczyzna. Jego zdaniem to właśnie politycy odpowiadają za poziom życia rencistów i emerytów. - Kolejne rządy obiecywały, że będzie nam lepiej. I kolejne nas tylko oszukiwały. Przestałem już wierzyć politykom. Nie będę głosował na darmozjadów - tłumaczy.
Wszystko przez polityków
Rencista jest załamany, ale poddawać się nie zamierza. Stawką jest jego życie. - Z roku na rok moja renta była mniej warta, a ceny rosły - mówi. Jest załamany, ale jednocześnie zdeterminowany, by walczyć o to, co mu się od państwa należy. W 1978 roku mężczyzna dostawał 3000 złotych renty. Przeciętne wynagrodzenie wynosiło wówczas 4887 zł. Łatwo obliczyć, że renta stanowiła ok. 60 procent przeciętnych zarobków. Później na skutek zmian zasad wypłacania rent dostawał coraz mniej. - Dziś listonosz przynosi mi 599 złotych. W stosunku do średniej to zaledwie około 20 procent - oburza się Stefaniak.
Domaga się rekompensaty
Stefaniak nie jest wymagający w swych roszczeniach. Chce tylko, by państwo oddało mu to, co jego. Obliczył, ile politycy są mu winni za coroczne zaniżanie jego renty. Suma robi wrażenie. Chce 250 tysięcy złotych wyrównania rent. Walczy też o sprawiedliwe obliczanie świadczeń. Jego zdaniem powinien dostawać około 1300 zł. - Tu nie chodzi tylko o mnie, ale o wszystkich rencistów i emerytów, którzy są traktowani przez państwo jak piąte koło u wozu - mówi. Pierwszy taki proces w Polsce rusza już 24 stycznia. W rękach sądu znajdzie się los nie tylko pana Jerzego, ale milionów polskich emerytów i rencistów.