Choć prokuratura jest przekonana o tym, że Mariusz B. (34 l.) z zimną krwią zabił cztery osoby, może nie doczekać się skazującego wyroku. Wczoraj w Sądzie Okręgowym w Warszawie mowę końcową wygłaszał obrońca zbrodniarza, który obalał po kolei każdy z zarzutów. - Mój klient nie miałby żadnego motywu ani interesu w zabijaniu domniemanych ofiar, a wyjaśnienia, w których przyznał się do winy, były wymuszone podczas policyjnych tortur - mówił mec. Jan Woźniak.
Adwokat podważał również opinię biegłych o psychopatycznej osobowości klienta. Uznał, że wymienione przez specjalistów: zdolność zaplanowania i kontrolowania zachowania, odporność na trudne sytuacje, próba wywierania dobrego wrażenia i brak poczucia winy, to nie cechy szaleńca, ale... prawdziwego mężczyzny. - To jest śledztwo poszlakowe, nie ma żadnych solidnych dowodów przeciwko Mariuszowi B. Mam nadzieję, że sąd nie skaże go, nie będąc w stu procentach pewnym jego winy - dodał mec. Woźniak. O swoim czystym sumieniu zapewniał oskarżony. - Proszę o uniewinnienie - błagał Mariusz B.
Oskarżony o morderstwa zabił, ale ciał ofiar nie znaleziono
34-latek jest oskarżony o zamordowanie w 2006 roku Zbigniewa D. (40 l.), męża swojej kochanki Małgorzaty D., oraz ich córki Aleksandry D. (18 l.). Rok później miał z zazdrości zamordować Henryka S. (56 l.), który z jego kochanką uczył się salsy, a w 2008 roku księdza Piotra S. (40 l.) z parafii na Woli, w której kiedyś służył jako ministrant. Mimo że ciał ofiar ani śladów zbrodni nigdy nie odnaleziono, a dowodami w sprawie są głównie billingi telefoniczne, prokurator Przemysław Nowak chce dla Mariusza B. dożywocia za każdą ze zbrodni. Żąda też 8 lat więzienia dla jego kuzyna Krzysztofa R., który miał pomagać zacierać ślady. Ogłoszenie wyroku odbędzie się 11 kwietnia.
Zobacz: Swarzędz. Kobieta potrąciła trzy dziewczynki i uciekła! Szuka jej policja