Potem okazało się jednak, że ma też ślady po klapsach na pupie.
- Jak można uderzyć dziecko, jak można skatować tak półrocznego niemowlaka? - mówi przez łzy mama chłopca. Podała nianę do sądu. Żąda od niej 20 tys. zł zadośćuczynienia.
Niania podtrzymuje swoją wersję. - Mały uderzył się plastikowym samochodem. Klapsa dałam mu lekkiego, żeby go uspokoić - broniła się kobieta.
O tym, że z chłopcem stało się coś złego, pani Agnieszka dowiedziała się od niańki przez telefon. Potem opiekunka przywiozła jej Mikołajka do pracy. Widząc obrażenia twarzy synka, matka od razu pojechała z nim do szpitala.
Lekarze nie mieli wątpliwości, mały został pobity. Na pośladku miał granatowy odcisk ręki po uderzeniu.
- Można było policzyć palce dłoni - wspomina koszmar matka dziecka. Karolina N. zaprzecza, że pobiła chłopca. Owszem, dała mu klapsa w tyłek, kiedy był ubrany w pieluszkę i body.
Na szczęście nie doszło do trwałego uszkodzenia ciała. Pani Agnieszka rzuciła pracę, teraz sama opiekuje się synem. - Nie potrafię już zaufać nikomu - mówi.
Jeśli sąd uzna winę Karoliny N., oprócz grzywny grożą jej też dwa lata więzienia.