- Jestem ofiarą Narodowego Funduszu Zdrowia - tylko gorzkie słowa cisną się na usta pani Alinie.
Jakieś półtora roku temu zaczęła gorzej widzieć, tak jakby za mgłą. Poszła do okulisty. Potem przeszła serię badań. Okazało się, że ma zwyrodnienie plamki oka prawego i lewego. Tyle tylko, że na prawe oko w zastraszająco szybkim tempie coraz gorzej widziała.
- Po paru miesiącach przestałam już nawet widzieć litery - wspomina pani Alina.
- Cieszyłam się, gdy dowiedziałam się, że zostałam przewidziana do zabiegu, ale skończyło się tylko na radości. Okazało się bowiem, że zabiegi zostały wstrzymane z braku funduszy.
Zabiegu nie przeszła do dziś i nie wie, kiedy będzie go miała. Na liście oczekujących jest 251.
- Prawe oko już nie jest do uratowania - wyznaje dziś ze smutkiem krakowianka. - Centralnie nic nie widzę, po bokach tylko jasne plamy. Boję się, że niedługo też przestanę widzieć na lewe.
W szpitalu w Witkowicach mimo najszczerszych chęci nie są w stanie pomóc. Interwencje w NFZ nie skutkują. - W tym roku zrobiliśmy zabiegi 90 pacjentom z ADM - mówi dr Edward Paziewski, kierownik przychodni przyszpitalnej Wojewódzkiego Szpitala Okulistycznego w Witkowicach. - Już w wakacje NFZ nas poinformował, że na ten cel nie ma już pieniędzy. Nie wiadomo kiedy i czy w ogóle doczekają się zabiegów. Ratunkiem dla czekających mogą być zastrzyki w gałkę oczną, które spowalniają rozwój choroby. Jednak dawka leku kosztuje 5 tys. zł, a takich zastrzyków trzeba wziąć minimum trzy. Na to też szpital nie ma pieniędzy.