Borkowski zdecydował się powiedzieć, co wie na temat całej sprawy po eksperymencie procesowym, który zaprzeczył dotychczasowej wersji zdarzeń. - Pan Włodzimierz ulokował mnie w swoim domu i od razu zaczął traktować jak kolejną wielką nadzieję. Jak się później zorientowałem, robił tak wobec każdego nowego pomocnika - mówił Borkowski.
- Co dzień rano przychodził do mnie z zeszytem, w którym miał wszystkie swoje notatki, i opowiadał wszystko, co wiedział. Nie przeszło mi nawet przez myśl, że on mógł coś wiedzieć na temat porwania, i do dziś uważam, że na tym etapie, w 2001 r., pan Włodzimierz nie wiedział nic. Jednak już wtedy systematycznie ukrywał dowody mogące świadczyć o ciemnej stronie życia Krzysztofa - mówi Borkowski w rozmowie z dziennikarzami WPROST.
Co do ukrycia może mieć ojciec porwanego biznesmena? - Poprosiłem Olewnika o możliwość obejrzenia domu. Znalazłem pakiet zdjęć z jakichś imprez Krzyśka. Była na nich elegancka blondynka w jego objęciach. Zauważyłem też na stole dużo butelek i na pewno płytę, na której był biały proszek - relacjonował Borkowski.
- Teraz nie pamiętam, ale ktoś z rodziny Krzyśka, która wtedy ze mną tam była, zabrał mi zdjęcia z ręki i powiedział, że to dziewczyna ze Szczecina. Z moich informacji wynikało, że to była dziewczyna jednego z gangsterów. Olewnik prosił, żebym o tym nikomu nie mówił, i przestał być już dla mnie taki miły. To, że w domu Krzysztofa zginęła prostytutka, słyszałem jeszcze w Płocku - wyjaśnia mężczyzna.
Ścigany ujawnia też, dlaczego nie chce wracać do Polski. - Boję się o swoje życie - powiedział. - Czego się boję? Boję się naszych służb i mam ku temu konkretne powody. Wiem, że jakbym trafił do więzienia, to na pewno z niego bym nie wyszedł - wyjaśnia dziennikarzowi tygodnika Borkowski.
Czytaj więcej: Sprawa porwania i zabójstwa Krzysztofa OLEWNIKA: szokujące wyniki EKSPERYMENTU