Krzysztof Król był kierowcą w jednej z firm transportowych w Krakowie. 22 czerwca 2006 roku jak co dzień wstał rano, zabrał przygotowane przez żonę kanapki i wyszedł do pracy. Kilkanaście minut później był w firmie. Z ładunkiem papierosów miał jechać m.in. do Opola. Gdy okazało się, że nie dotarł do celu, najpierw zaczął go szukać szef, potem też powiadomiona przez niego policja. Następnego dnia pojawiła się informacja, że na obrzeżach Krakowa stoi poszukiwany ciężarowy mercedes, z którego cieknie krew.
Podczas oględzin policja stwierdziła, że kabina jest splądrowana, ale są w niej dokumenty, karty kredytowe i pieniądze Krzysztofa Króla. Nie było tylko jego samego i części ładunku, a konkretnie papierosów wartych 130 tys. zł.
Zobacz także inne śledztwa polskiego Archiwum X
- To bardzo zagadkowa historia - nie ukrywa jeden z policjantów z Archiwum X. - Ciężarówka jest widziana w miejscu, gdzie ją znaleziono trzy godziny po tym, gdy wyjechała z bazy. To raptem 12 kilometrów. Rzecz jednak w tym, że w tym czasie auto przejechało około 130 km. Kto i dlaczego zadał sobie trud, by przejechać tyle kilometrów, wrócić do Krakowa i zostawić ciężarówkę niedaleko prywatnego garażu kierowcy?
To nie jedyne pytanie. Dlaczego zniknęła tylko część cennego ładunku? Dlaczego w kabinie zostały karty kredytowe? Dlaczego... Tu każde pytanie rodzi następne.
Żona kierowcy była u jasnowidzów. Jeden powiedział, że mąż został zabity przez kogoś znajomego, kolejny - że żyje żyje z inną kobietą. Policja nie wyklucza, że kierowca został zabity, a morderca ukrył gdzieś jego ciało. Na razie jednak to tylko hipoteza, a Krzysztof Król jest poszukiwany jako zaginiony.