Mam żal do reporterów telewizyjnych, że medaliści ze Śląska nie byli przedstawiani, skąd pochodzą. Nie jestem szowinistą i nie pałam nienawiścią do goroli, tak jak to było za komuny. Ale jeżeli robi ktoś wywiad z medalistą i w pierwszych słowach podaje, że pochodzi z Pomorza, Warszawy czy innego miasta, a nie podaje się miejsca urodzenia Ślązaków, to nie jest to fair.
Nie wymyślam sobie tego, ale jako kibic i baczny obserwator od razu zauważyłem ten problem. Kto z nas telewidzów dowiedział się bezpośrednio z relacji ogólnopolskiej telewizji, że Leszek Blanik pochodzi z Radlina, a Radlin wychował wielu znakomitych gimnastyków. Rzadko padło, że Marek Plawgo to bytomianin, a Artur Noga pochodzi z Raciborza. Nawet jak Otylia Jędrzejczak była na fali, to miasto Ruda Śląska rzadko padało z ust dziennikarzy telewizyjnych.
Choć może nie do końca mam rację, bo jak faworyt judoka Robert Krawczyk przegrał, to miasto Bytom powtarzało się kilka razy. Takie niby pierdoły, a tak mogą podzielić Polaków. Mam nadzieję, że Polacy nie będą musieli udowadniać, iż mogą się połączyć w ciężkich chwilach, w które może nas wplątać nieodpowiedzialna polityka naszego Prezydenta.