Odtworzenie ostatnich sekund lotu prezydenckiej maszyny daje szczególny obraz tego co działo się w kabinie pilotów.
Sytuacja staje się napięta już na minutę przed katastrof. Wtedy po raz pierwszy odzywa się system TAWS. System informuje - TERRAIN AHEAD - maszyna jest skierowana dziobem w ziemię. Chwilę wcześniej odczyty z radiolatarni świadczył o tym, że Tu-154M leci za wysoko. Piloci najprawdopodobniej chcieli skorygować wysokość. Szybko obniżają lot – wysokość spada 300, 250, 200 metrów nad ziemią. Kontrolerzy lotu przekazują informację, że samolot leci w ścieżce podejścia i znajduje się na kursie pasa.
Po raz drugi alarm TAWS odzywa się dopiero przy odczytywanych na głos wskazaniach 100 metrów. Informacja dotyczy nie tylko poziomu lotu, ale i wysokości. PULL UP – poderwij maszynę krzyczy automat. Ze stenogramów wynika jednak, że to nie zbudziło większego napięcie w kokpicie. Piloci byli spokojni jeden z członków zalogo podaje nawet informację „w normie”.
Dlaczego piloci nie zareagowali na TAWS, nie widzieli zagrożenia ? Bo lotniska w Smoleńsku nie ma w systemie TAWS. Gdyby maszyna odpowiednio podchodziła do lądowania system i tak dawałby przeraźliwe komunikaty. Dla TAWS nie było w Smoleńsku lądowiska.
Kontrolerzy lotniska w Smoleński zorientowali się, że jest naprawdę źle dopiero jak polska maszyna opadła do poziomu 50 metrów nad powierzchnią terenu. Wtedy odzywa się kontroler. Pada komenda horyzont – samolot ma natychmiast się wznieść, wyrównać lot, przestać opadać.
Prawdopodobnie w tym momencie piloci zwiększyli ciąg do startowego maksimum. Wysokość spada wolniej. Przez kolejne 3 sekundy Tu-154M spada o kolejne 30 metrów. Maszyna jest już tylko 20 metrów nad ziemią. Kontrolerzy ponownie wydają komendę „horyzont”. Pada również polecenie „kontrola wysokości” ma zmusić pilotów do jak najszybszego nabrania wysokości, poderwania maszyny.
Odczyty z radiolatarni zdradzają załodze straszną prawdę około 5-7 sekund przed uderzeniem w ziemie. Odbierany sygnał dźwiękowy świadczy o tym, że samolot jest za nisko i za daleko od pasa startowego. System TAWS przeraźliwie i nieprzerwanie krzyczy PULL UP – poderwij maszynę. Maszyna nie nabiera jednak wysokości.
Godzina 8:40 i 59 sekund załoga słyszy odgłos łamanych drzew. Jest już za późno... „Kurwa mać! Wrzeszczy przerażony drugi pilot. „Odejście na drugi krąg” – krzyczy do mikrofonu kontroler lotu ze Smioleńska. Piloci już nie odpowiadają. Kurwaaaaaa..... odzywa się przeraźliwy głos w kabinie. Samolot z impetem uderza w ziemie – jest godzina 8:41 i 5 sekund.
Ostatnie 15 sekund lotu prezydenckiego tupolewa - stenogramy świadczą, że nie było paniki w kokpicie (ZDJĘCIA)
2010-06-01
21:47
Jeszcze 15 sekund przed katastrofą załoga była przekonana, że wszystko idzie zgodnie z planem. Jeden z członków załogi – najprawdopodobniej drugi pilot - meldował wysokość 100 metrów i dodał „w normie”. 10 sekund później piloci usłyszeli odgłos łamanych drzew. Wtedy było już za późno.