Jasna trumna z ciałem Andrzeja Turskiego tonęła w kwiatach. Setki osób przybyły - w tym przyjaciele i gwiazdy - by pożegnać kolegę, przyjaciele, bliską osobę... Pan Andrzej w ostatniej drodze nie był sam, ale przede wszystkim dlatego, że towarzyszyła mu jego Zosia (†66 l.), zmarła przed czterema laty ukochana żona. Obok trumny stało piękne ich wspólne zdjęcie, uśmiechniętych, jakżeż szczęśliwych. Dziennikarz zmarł dokładnie w 43. rocznicę ich ślubu, 31 grudnia. Więc teraz już z Zosią są razem.
Córka zmarłego dziennikarza, Ula Chincz, po mszy zwróciła się do zebranych wspominając tatę. To m.in., jak kiedyś powiedział jej, że ma szczęście. - Bo z urody nie jesteś podobna do tatusia - cytowała żarty ojca córka, a potem dodała, że z ojcem jednak łączyło ją bardzo wiele. Razem słuchali Dire Straits, zajadali się ojcowską jajecznicą z cebulą, albo raczej cebulą z jajecznicą...
Zobacz: Pogrzeb Turskiego odbył się 7 stycznia 2013
Ula Chincz prosiła, by nie smucić się: - Bo żegnamy człowieka spełnionego. Pracował do końca, tak jak chciał, spełniony był także dlatego, że spotkał w życiu wielką miłość, moją mamę. Przeżyli razem 50 lat. Spełnieniem były jego pasje - mówiła dziennikarka TVP po czym serdecznie poprosiła - Wspominajcie go dobrze i radośnie, bo tego by chciał.
Andrzej Turski spoczął obok żony na cmentarzu w Słomczynie.