Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej prowadzi Naczelna Prokuratura Wojskowa. Pwołano specjalny zespół, który pracuje nad wyjaśnieniem przebiegu i przyczyn tragedii. Jego skład przez lata ulegał zmianom i liczył od kilku do kilkunastu osób. Dziś liczy pięć osób. W jego ramach pracowali m.in. eksperci odczytujący rozmowy w kokpicie samolotu. Dwie ekspertyzy ujawnione wczoraj przez NPW różnią się nieco co do autorstwa wypowiedzi w stenogramach m.in. gen. Błasika. Badanie tragedii pochłonęło miliony złotych. Najdroższe były procedury związane z ekshumacją ciał ofiar. Jedna kosztowała średnio około 100 tys. zł, łącznie przeprowadzono ich dziewięć. - Obecnie koszty prowadzenia śledztwa przekroczyły 7 mln zł - poinformował "SE" mjr Marcin Maksjan z NPW. Tymczasem Polska nie ma ani wraku maszyny, ani oryginału czarnych skrzynek, które są wciąż w Rosji
Zobacz też: To Moskwa zleciła zabicie prezydenta Kaczyńskiego? Niemiecki dziennikarz ujawnia dokumenty wywiadu
Smoleńska awantura
Przez lata prowadzenia śledztwa smoleńskiego rozważano wiele hipotez dotyczących przyczyn tragedii. Mówiono o błędach pilotów, fatalnej pogodzie, źle przygotowanym lotnisku, a nawet o zamachu. Każda teoria miała zajadłych zwolenników, jak i przeciwników, a spór o przyczyny tragedii wyznaczył na długie lata linie politycznych podziałów.
Polski bałagan
Nie ma żadnych wątpliwości, że do katastrofy przyczynił się polski bałagan. Załoga samolotu nie miała ważnych szkoleń. Wizyta była źle przygotowana. Warunki pracy pilotów nie pozwalały na bezpieczne lądowanie. Przyczynili się do tego rosyjscy kontrolerzy lotu... Tak jak w przypadku organizacji tego nieszczęsnego lotu, tak w przypadku wyjaśniania przyczyn tragedii polskie państwo pokazuje swoją słabość. Jedyne, co jest pewne, to ostatnie słowa pilotów: "Ku...wa mać, Jezu, Ku...wa!".