Premier nie miał wczoraj wesołej miny. Wymownie marszczył czoło i przyjmował kolejne razy opozycji. A dostało mu się za całokształt. - Jak to się stało, że wybitni członkowie PO utrzymywali kontakty z ludźmi, którzy w II RP byliby w najlepszym razie pod nadzorem policji - pytał Kazimierz Ujazdowski z Polski XXI.
Szefa rządu nie oszczędzała też lewica. - Afera hazardowa to PO w pigułce. Krytykujecie CBA, a to przecież wasze dziecko spłodzone z PiS. I to nie "in vitro", w które nie wierzycie - grzmiał Marek Wikiński z SLD. - Już cztery lata zabijacie się z PiS. I co Polacy z tego mają? - pytał. Co odpowiedział Tusk? Przekonywał, że jest zdeterminowany, aby wyjaśnić aferę hazardową. Ostro skrytykował Chlebowskiego i Drzewieckiego. W końcu zaatakował CBA. Oświadczył też, że nie pozwoli na powrót do władzy tych, którzy z nienawiści i z represji zrobili filozofię rządzenia.