19-letni Łukasz G. nie był szeregowym ministrantem w ostrowskiej parafii. W kościele bywał prawie codziennie i cieszył się wyjątkową sympatią księży. - Miał też posłuch u innych ministrantów - mówi jeden z chłopców służących do mszy. Swoje ofiary, 8-, 9-, 10-letnich chłopców, potrafił tak skutecznie zmanipulować i zastraszyć, że choć cierpieli, milczeli jak zaklęci. Zwabiał ich do zakrystii i wyładowywał swoją chuć. Zdarzało się to nawet tuż po mszy.
Zboczonego ministranta molestującego dziecko nakrył w końcu starszy kolega. - Od razu powiedziałem o tym mamie pokrzywdzonego ministranta - mówi Krzysztof (imię zmienione). Wieści o zwyrodnialcu w komży dotarły też do duchownych. - Cierpimy z powodu tego, co się stało w naszej wspólnocie. To zło, z którym nie możemy się pogodzić - mówi ks. Paweł Kostrzewa, proboszcz ostrowskiej parafii.
Gdy sprawa wyszła na jaw, a rodzice dwóch pierwszych ofiar złożyli zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, ruszyła machina śledztwa. Prokuratura ma już do zeznania czterech poszkodowanych ministrantów. Łukasz G. trafił za kratki.
- Zarzucono mu, że we wrześniu 2012 r. w Ostrowie Wlkp., stosując podstęp, a także wykorzystując swoją przewagę fizyczną, doprowadził małoletniego do obcowania płciowego. W dalszych zarzutach opisano inne zachowania podejrzanego, głównie z okresu od września do listopada 2012 r., w wyniku których doprowadził trzech innych małoletnich do poddania się czynnościom o charakterze seksualnym - mówi Janusz Walczak, zastępca prokuratora okręgowego w Ostrowie Wielkopolskim.
Za gwałt i molestowanie nieletnich Łukaszowi G. grozi 15 lat więzienia.