Dochodziła godzina 22, gdy przypadkowy przechodzień zauważył, że na najwyższy w Pabianicach komin wdrapuje się ubrany w żółtą kurtkę mężczyzna. Na miejsce natychmiast wysłano policyjny patrol. Przyjechali też strażacy, którzy rozłożyli wielką poduszkę powietrzną.
Przeczytaj koniecznie: Ściągnij: Alkoholowe liczydełko - piłeś? Sprawdź, ile masz promili we krwi
Kiedy policjanci dotarli na miejsce, desperat był w połowie wysokości. Nie reagował na ich prośby, by zejść na ziemię. Wkrótce wszedł na sam szczyt.
Pod komin dotarł policyjny negocjator z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Dzięki temu, że mężczyźnie w trakcie wspinaczki wypadł portfel z dokumentami, spec od negocjacji wiedział, że ma do czynienia z 34-letnim Tomaszem W. - Panie Tomaszu! Proszę się zastanowić, co pan robi. Każdy problem można rozwiązać - mówił policjant przez megafon. - Na "pana" to trzeba mieć wygląd i pieniądze - odpowiedział głos z góry. - Wolę się zabić, niż po tym iść do więzienia. Nie zejdę!
Patrz też: Ile zarabiają prezesi ZUS, NFZ i ARMiR?
Około północy, gdy robiło się coraz chłodniej, strażacy rozpalili pod kominem ognisko. Wtedy Tomasz W. uznał najwyraźniej argumenty negocjatora i rozpoczął schodzenie z komina. Zajęło mu to ponad dwie godziny. Na ziemi stanął po godz. 2 w nocy. Później karetką pogotowia pojechał na obserwację do szpitala psychiatrycznego.