Decyzja jest nieodwracalna - państwowy bufet zniknie jak tylko rozstrzygnięty zostanie przetarg na nowego właściciela. Prawdopodobnie nastąpi to za dwa-trzy miesiące.
Czy podniebienia urzędników na tym ucierpią? Patrząc na warunki, jakie URM stawia nowym właścicielom, można z pewnością powiedzieć, że będzie wręcz odwrotnie. Najemcą rządowego bufetu może zostać tylko ktoś, kto prowadzi usługi gastronomiczne przynajmniej trzy lata i wydaje więcej niż dwieście gorących obiadów dziennie.
- O podniebienie premiera i ministrów muszą dbać fachowcy. Lepiej, żeby ktoś prywatnie tym zarządzał niż, żeby utrzymywać na garnuszku Kancelarii Premiera etaty kucharzy - tak decyzję o sprywatyzowaniu rządowego bufety tłumaczył Szef Gabinetu Politycznego Premiera Sławomir Nowak.
Nowy bufet może się również stać kolejną atrakcją turystyczną Warszawy. Gdy trafi w prywatne ręce będą mogli z niego korzystać nie tylko urzędnicy, ale i zwykli obywatele. Niestety tylko po 22 i pod warunkiem "odpowiedniego zabezpieczenia", tak by amatorzy menu dla premiera nie dostali się na tereny biurowe.