38-letni mieszkaniec Kutna zadzwonił na pogotowie informując, że przebywa w obecności 8-letniego chłopca, który spadł z drzewa i potrzebuje pomocy medycznej. Gdy ratownicy przybyli na miejsce zdarzenia, okazało się, że nie ma tam żadnego dziecka. Jest natomiast... jamnik o imieniu Tyson. Według mężczyzny, pies uderzył się w głowę, więc postanowił wezwać pogotowie, by zaopiekowało się jego pupilem. Za takie wezwanie został ukarany mandatem w wysokości 500 złotych. Nie można robić takich rzeczy! Należy pamiętać, że jest to zajęcie czasu ratowników, którzy mogą być potrzebni ze swoim sprzętem gdzieś zupełnie indziej, gdzie potrzebne jest szybkie ratowanie życia.
Czytaj też: Mężczyzna podpalił się pod sklepem!