Barbara Kowalska (ze względu na charakter sprawy jej dane zostały zmienione), niechętnie mówi o tym, co łączyło ją z Bartkiem. - Znamy się długo. To prawda. Bartek to mój dobry kolega, ale nigdy nie byliśmy parą. Gadanie o naszym romansie to wierutna bzdura. Nigdy nic między nami nie było. Nigdy jednak nie przekraczaliśmy granic, nawet trudno, by nasze kontakty nazwać flirtem - twierdzi kobieta. - Raz nasze kontakty były bardziej zażyłe i intensywne, by potem słabnąć albo nawet całkowicie zamierać na kilka miesięcy. Gadaliśmy o rzeczach bardzo różnych, o których gadają znajomi. Na przykład dlaczego zmieniłam fryzurę i jak się w niej czuję albo co sądzę o jakimś filmie. W sumie rzeczy trywialne - przekonuje Barbara Kowalska.
Dziewczyna twierdzi, że nie pamięta dokładnie, czy kontaktowała się z Bartkiem w ostatnich dniach przed śmiercią Madzi. - Raczej nie, ale pewna nie jestem, nie prowadzę zapisków, kiedy ostatnio pisałam do niego SMS-a - mówi kobieta.
Kowalska była z Bartkiem jednak w styczniu br. na spotkaniu. - Poszliśmy na piwo. Nie sami. Takie wspólne wypady na piwo to była normalna rzecz. Była nas cała paczka. Wtedy też tak było - przekonuje koleżanka Bartka.
Wcześniej Katarzyna W. w rozmowie z "SE" nazwała relacje Bartka z koleżanką flirtem. Zdradziła nam, że o flircie dowiedziała się na kilka miesięcy przed śmiercią Madzi. Urządziła wtedy mężowi awanturę, po której Bartek ograniczył kontakty z Barbarą Kowalską.
Zdaniem "Gazety Wyborczej", która twierdzi, że dotarła do przecieków ze śledztwa, do zbrodni miało dojść po tym, jak matka Madzi odkryła w komputerze zapiski rozmów pomiędzy mężem a przyjaciółką. Co ciekawe, sama Barbara Kowalska także wątpi w tę wersję wydarzeń. - Czy ktoś zabija dziecko, bo odkrył pogaduchy męża z inną kobietą? - pyta Barbara Kowalska. - Zresztą to byłaby dla Katarzyny okoliczność łagodząca. Można by to uznać za zbrodnię w afekcie - kończy kobieta.