Wszyscy oni zostali pozwani do sądu przez Jerzego K. - mieszkańca Otwocka (woj. mazowieckie), który zarzuca im brak kontroli nad służbami specjalnymi, co doprowadziło Polskę do utraty suwerenności, a jego samego do utraty zdrowia. W zamian żąda ponad 500 bilionów złotych odszkodowania! To nie żart. Rozprawa odbędzie się 18 listopada przed warszawskim sądem. "Super Express" pyta sędziów: czy musi się rozpocząć???
Pieniacz Jerzy K. swoimi wymysłami już od dawna stara się zainteresować wymiar sprawiedliwości. W czerwcu zeszłego roku pozwał do sądu sztab kilkunastu polityków, oskarżając ich o rażące zaniedbania w zarządzaniu państwem, co - między innymi - miało zrujnować jego zdrowie. W zamian domaga się od państwa odszkodowania przekraczającego cały majątek, jakim Polska dysponuje - 530 bilionów z hakiem. Jego pozew trafił jednak wtedy do kosza. Nie stało się tak jednak dlatego, że ktoś w sądzie uznał, iż jest po prostu absurdalny. Trafił do śmieci, bo dopatrzono się w nim tzw. błędów proceduralnych: brakowało adresów pozwanych. Ale Jerzy K. pracowicie braki uzupełnił, złożył nowy pozew i... sprawa ruszyła!
Spytaliśmy sędziego Wojciecha Małka - rzecznika warszawskiego Sądu Okręgowego - jaki jest sens zajmowania się tak absurdalną sprawą. Sędzia nie ocenia słuszności bądź niesłuszności stawianych przez Jerzego K. zarzutów przed rozpoczęciem rozprawy. - Na ten moment sprawy nie komentuję - powiedział "Super Expressowi".
Co ciekawe, pozew Jerzego K. był niepowtarzalną okazją, aby Skarb Państwa się wzbogacił. Zgodnie z prawem pozywający powinien zapłacić opłatę wpisową. W tym wypadku 100 tys. złotych. Jerzy K. nie musi jednak płacić ani złotówki. - Ze względu na jego złą sytuację materialną umorzone zostały koszty procesu, czyli kwota ok. 100 tys. zł - tłumaczy nam rzecznik sądu.
Jeden z pozwanych - były premier Józef Oleksy (64 l.) - powiedział nam, że kiedy zobaczył pozew, myślał, że to jakiś żart. - Nie rozumiem, czemu sąd zajmuje się czymś takim. Nie mam zamiaru w tej farsie uczestniczyć - powiedział nam.