Oto sylwetki nowych ministrów:
Minister Sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski (38 l.): Wygrał z rakiem
Jedna walka już za nim. Najważniejsza, bo o własne życie. Teraz Krzysztof Kwiatkowski (38 l.), nowy minister sprawiedliwości, staje do kolejnej bitwy - z bandytami i gangsterami.
Miał być... kobietą. - Rodzice spodziewali się dziewczynki - mówi o sobie minister. Z młodości pamięta jeszcze lane kluski, które były jego przedszkolnym koszmarem. Urodził się w Zgierzu. Mama była pielęgniarką, ojciec znanym zapaśnikiem. Młody Krzysiek też ćwiczył zapasy. Sport porzucił jednak dla książek.
W wieku 17 lat wstąpił do Federacji Młodzieży Walczącej. Nocami malował antykomunistyczne napisy, kolportował podziemne gazetki. Po obradach Okrągłego Stołu rozpoczął studia prawnicze. To wtedy przeżył dramat. Zachorował na białaczkę. - Z chorobą walczyłem dwa lata - wspomina dziś. - Długie miesiące na chemioterapii, dwukrotny przeszczep szpiku i widok szpitalnego okna na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Wiem, że moje przeżycia są jednak niczym wobec tego, co usłyszała moja mama, której po mojej pierwszej nieudanej operacji lekarze powiedzieli, że tutaj już nie ma nadziei. Zawdzięczam jej wszystko. To ona doprowadziła do dalszego leczenia w Warszawie i Katowicach. Rzuciła pracę i przez te wszystkie miesiące była razem ze mną.
Kwiatkowski wygrał walkę o życie. Poświęcił się polityce. Był radnym, a potem wiceprezydentem Zgierza. Doradzał premierowi Buzkowi (69 l.). Działał w AWS, PC, a od 2004 roku należy do PO. W 2006 roku ubiegał się o fotel prezydenta Łodzi, przegrał jednak z Jerzym Kropiwnickim (64 l.).
Renata Kwiatkowska, żona ministra, mówi wprost: - Krzysztof to człowiek, dla którego doba jest zbyt krótka. We wszystko angażuje się całym sobą. Czy to jest praca, czy też opieka nad naszymi dziećmi (mają dwóch synów: Kubę - 8 l., i trzyletniego Michała). Sam znajduje sobie nowe wyzwania, a potem konsekwentnie je realizuje - dodaje małżonka ministra.
W ostatnich wyborach Kwiatkowski zdobył mandat senatora. Jeszcze niedawno jeździł dwunastoletnim fiatem 125 p. Teraz ma dwa okazałe domy - 460 mkw. i 170 mkw., a i w garażu stoją nissan primera i skoda fabia.
Minister Sportu Adam Giersz (62 l.): Spec od ping-ponga
Niespełniony tenisista stołowy, świetny trener. To pod jego okiem Andrzej Grubba i Leszek Kucharski zdobyli wielką kolekcję laurów w zawodach najwyż-szej rangi ping-ponga. Spokojny i zrównoważony Adam Giersz (62 l.) potrafił połączyć w jeden znakomity duet sprzeczne charaktery tych wybitnych zawodników.
Pochodzi z Elbląga. Z wykształcenia jest doktorem ekonomii. W 1984 roku otrzymał dyplom trenera AWF i w tym samym roku został pierwszym szkoleniowcem kadry. Gdy kończył tę pracę 9 lat później, światowa federacja nadała mu tytuł Znakomitego Trenera. Złośliwi mówią, że na wybitnego fachowca od ping-ponga bardziej kreowały go media niż rzeczywiste umiejętności. Ale faktem jest, że na lata jego pracy szkoleniowej przypadł "złoty wiek" tej dyscypliny w Polsce. - Nie był tytanem pracy, ale panował nad całością i firmował sukcesy swoim nazwiskiem - mówi jeden z pingpongistów tamtych czasów.
Zasługi Giersza docenia długoletni prezes Polskiego Związku Tenisa Stołowego Jerzy Dachowski.
- To nerwowa dyscyplina. A on potrafił tak wszystko poskładać, że osiągaliśmy wielkie sukcesy.
Przygodę z polityką zaczął na początku lat 90. Działał w Kongresie Liberalno-Demokratycznym i z ramienia tej partii kandydował w wyborach. Wówczas właśnie dobrze poznał Donalda Tuska. Miał również dobre relacje z politykami lewicy. To w czasie rządów SLD został prezesem Urzędu Kultury Fizycznej i Sportu oraz podsekretarzem stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej i Sportu. W 2005 roku przegrał z Piotrem Nurowskim wybory na prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
Niemal równo rok temu został zastępcą ministra Mirosława Drzewieckiego. Teraz zajmie jego miejsce.
Minister Spraw Wewnętrznych Jerzy Miller (57 l.): Urzędnik z bloku
Małomówny perfekcjonista. Wymagający, ale dobry szef. Człowiek, który nie zwraca uwagi na partyjne szyldy. Doświadczony na wielu frontach - to najkrótsza charakterystyka nowego szefa MSWiA Jerzego Millera (57 l.).
W zasadzie nie był jeszcze tylko premierem. Choć nie należy do żadnej partii, miał już w ręku tekę wiceministra finansów, był szefem NFZ, ARMiR, pracował w NBP, był wiceprezydentem stolicy, a ostatnio wojewodą małopolskim. Współpracował z Buzkiem, Millerem, Belką i Marcinkiewiczem. Zaś Jarosław Kaczyński proponował mu tekę wiceministra finansów. U Tuska został wojewodą. Jak tego wszystkiego dokonał? Sam o sobie mówi, że jest nieczuły na wpływy polityków. Do tego trzeba dodać kompetencje, które docenia nawet opozycja.
Z wykształcenia jest specjalistą od automatyki cyfrowej (ukończył AGH w Krakowie). Nazywają go dobrym i uporządkowanym "austriackim urzędnikiem". - Jako szef jest wymagający, ale zawsze pierwszy się kłania i dyrektorowi, i sprzątaczce - mówią o nim byli współpracownicy. Kiedy odchodził z NFZ, urzędniczki płakały. - Nie wdawał się ze swoimi współpracownikami w pogawędki, ale interesował się ich problemami. Interweniował np. kiedy się dowiedział, że jeden z jego pracowników ma problemy z uzyskaniem pompy insulinowej - mówi nasz informator.
Pierwszy przychodził do pracy, on też gasił światło. Często wpadał pracy nawet w sobotę. Na swoją największą pasję - narty - ma mało czasu.
Także sąsiedzi postrzegają go jako normalnego człowieka. Mieszka na parterze w bloku na obrzeżach Krakowa. - O, tu mieszka na dole. Skromny, cichy, widać, że władza nie uderzyła mu do głowy - opowiada jeden z sąsiadów.