Dla Anny (28 l., imię zostało zmienione) to miała być miłość do końca życia. Samotna dziewczyna poznała Krzysztofa T. w markecie w Wołominie, w którym razem pracowali. Kiedy tylko się poznali, mężczyzna zaczął smalić do niej cholewki. Codziennie zagadywał ją, prawił komplementy. Niechętna na początku kobieta powoli przekonała się do przystojnego, wysportowanego bruneta. Zaczęli się spotykać.
Już na pierwszych randkach lowelas opowiadał swojej wybrance, jaki to jest nieszczęśliwy. Mówił, że pochodzi z rozbitej rodziny, że szuka miłości na całe życie, partnerki, z którą mógłby się ustatkować. Opowiadał jej o marzeniach o domku z ogródkiem i gromadce roześmianych dzieci. Oczywiście wszystko było elementem planu, który bezduszny i pazerny kochanek ułożył i realizował krok po kroku. Dlatego do tej pory kobieta nie ma siły rozmawiać o Krzysztofie T. - Nie chcę o tym rozmawiać, to dla mnie nadal zbyt trudne i bolesne - wzdycha ze smutkiem pani Anna.
Tulipan spod Tłuszcza tak omamił kobietę, że rozpalona uczuciem była gotowa zrobić dla niego wszystko, a on skrzętnie to wykorzystał.
Najpierw przekonał ją, żeby wzięła dla niego 2 kredyty na prawie 7,5 tys zł. Potem kazał kupić sobie 2 telefony komórkowe za kolejne 2,5 tys zł. Aż pewnego dnia, kiedy jak zwykle odwiedził swoją dziewczynę, zwyczajnie ją okradł. Zabrał drogocenną biżuterię, odjechał i więcej się nie pokazał. Skrzywdzona, zdradzona dziewczyna ze łzami w oczach opowiedziała o wszystkim policjantom. Ci szybko go namierzyli.
Okazało się, że mężczyzna ma też... drugą narzeczoną. Bezczelny złodziej podarował jej nawet skradzioną Annie obrączkę jako pierścionek zaręczynowy. Resztę biżuterii oddał do lombardu. Kochanek rabuś poddał się dobrowolnie karze 2 lat w zawieszeniu. Ale złamanego kobiecego serca nic już nie uleczy.