Ewa S. i Jerzy I. żyli w nieformalnym związku przez kilkanaście lat. Wydawali się szczęśliwi, ale w rzeczywistości przechodzili poważny kryzys. Prawdopodobnie serce kobiety podbił około 60-letni mężczyzna, który coraz częściej pojawiał się u nich w domu.
Jak ustalili śledczy, gdy zaczęły się awantury, kobieta postanowiła pozbyć się dotychczasowego ukochanego, by móc związać się z nowym narzeczonym. Dlatego wbiła mu nóż w serce i porzuciła ciało nad rzeką.
Ewa S. kilka dni po morderstwie zgłosiła na policji zaginięcie swojego partnera. Pomagała nawet policji w poszukiwaniach. Niebawem na jaw wyszła jednak makabryczna prawda. Grupa kajakarzy na spływie po Świdrze odkryła zwłoki leżące między konarami powalonego drzewa.
Od razu powiadomili policję. - Szybko wyszło na jaw, że mężczyzna, którego zwłoki znaleziono w rzecze, to ten sam, którego zaginięcie zgłosiła kilka dni wcześniej Ewa S. - wyjaśnia Maciej Karczyński ze Stołecznej Komendy Policji. Ewa S. nie przyznaje się do winy, Usłyszała jednak już zarzut zabójstwa. Trafiła do aresztu na trzy miesiące.