- Marcelinka stale się uśmiecha i ten uśmiech to jej pierwsza cecha, którą mogę wymienić - wyjawia nam mistrzyni olimpijska. - O charakterze mówić jeszcze jest za wcześnie. Podwoiła ciężar ciała i waży teraz około ośmiu kilogramów. Głos ma donośny. A co do snu w nocy, to bywa różnie, ale nie mogę narzekać. Zresztą jako zawodniczka wstawałam czasem o czwartej rano, by zdążyć na poranny trening, a kładłam się późno wieczorem.
Rola matki zmieniła tryb życia Otylii.
- Ta nowa rola to zarówno przyjemność, jak i odpowiedzialność, ale w pozytywnym znaczeniu. Trzeba dziecko wiele nauczyć i prowadzić przez życie. Obie mamy się nauczyć siebie, a w tym procesie bardzo ważna jest czułość. Marcelinka uczona jest czułości od początku, choćby przez "kangurowanie" (kładzenie noworodka na piersi matki "skóra do skóry" - przyp. red.). Daje to naprawdę cudowne uczucie.
"Oti" już pięć lat temu zakończyła sportową karierę. Nie ma więc presji, by szybko odzyskać wydolność fizyczną.
- Badania wskazują, że wydolność organizmu kobiety rośnie po macierzyństwie, ale ja jeszcze nie wiem, czy u mnie już tak jest. Nie zastanawiam się też nad tym, czy jestem zmęczona. Przy dziecku trzeba być wydolnym przez 24 godziny i kropka - mówi.
Mistrzyni pływania wróciła już do pracy zawodowej, chociaż w niewielkim jeszcze zakresie.
- Po pierwsze, zbieram materiały do pracy doktorskiej - zdradza. - Niedawno uczestniczyłam w Lublinie w imprezie z cyklu Otylia Swim Tour, który prowadzę wraz z Ministerstwem Sportu, a które wspiera pływacką młodzież.
Jej córeczka była już z mamą na pływalni, na razie w charakterze widza. Niebawem dojdzie nowe doznanie.
- Jeszcze w pierwszym roku życia malutka przejdzie zajęcia polegające na adaptacji z wodą - zapowiada Otylia.