Szatan skusił go, gdy miał piętnaście lat. - Najpierw było jedno piwko, potem następne - wspomina. - Aż w końcu zacząłem pić na potęgę. Były takie chwile w moim życiu, że w ogóle nie trzeźwiałem. Piłem przez 37 lat!
Kradł, by móc kupić alkohol. Był notowany przez policję. Oszukiwał, okłamywał najbliższych, byle tylko się napić. - Potrafiłem z domu wynieść ostatnie 50 złotych i je przepić - wyznaje skruszony.
Ożenił się, na świat przyszło dwóch jego synów. Ale on się nie zmienił. Gdy w 1999 roku zmarła jego żona, nic poza wódką już się dla niego nie liczyło. Stracił dom. To wtedy właśnie chciał popełnić samobójstwo...
Patrz też: Tadeusz Gocłowski: Człowiek musi chcieć ODKUPIENIA
I nagle przemówił do niego Bóg. Tuż przed świętami Wielkiejnocy. - Miałem takie uczucie, jakby ktoś mnie prześladował, śledził, cały czas mi towarzyszył. Odwracałem się, ale nikogo nie widziałem. To musiał być Duch Święty. Wtedy zrozumiałem, że nie mogę tak dalej żyć - dodaje.
Rozpoczął terapię i nowe życie. Dziś codziennie pielęgnuje teren, na którym ustawiony jest jeden z największych posągów Chrystusa w Polsce. W Centrum Pomocy Bliźniemu przy ulicy Granicznej w Pabianicach.
To wierna replika słynnego Jezusa z Rio. Pan Krzysztof zamiata chodniczek obok rzeźby, dba o rośliny ją otaczające. Jak może stara się także pomagać tym wszystkim, którzy zbłądzili i znaleźli się w Centrum. I codziennie dziękuje Bożemu Synowi za nowe życie.
- Odmienił mnie duchowo - mówi. - Uwierzyłem w samego siebie, wyszedłem z dołka. Cieszę się teraz każdym dniem. Nie wiem, co będzie jutro, pojutrze. Dla mnie najważniejsze jest dziś.