Dochodziła godzina 23, gdy krajową "czternastką" do Pabianic od strony Sieradza wjechał pędzący z zawrotną prędkością chevrolet lacetti. Nagle na prostym odcinku jezdni kierowca stracił panowanie nad autem. - Pędził chyba ze 150 km na godzinę. Zjechał na pobocze, potem walnął w betonowe ogrodzenie, a następnie w latarnię - mówi jeden ze świadków wypadku.
Auto zostało kompletnie rozbite. Spod maski wypadł silnik i skrzynia biegów. Kierowca trafił do szpitala. Tam pobrano mu krew do badań. Okazało się, że miał w niej blisko półtora promila alkoholu! Choć wypadek wyglądał bardzo poważnie, następnego dnia Piotr K. opuścił już szpital. Teraz czeka go sprawa w sądzie za spowodowanie wypadku pod wpływem alkoholu. Grozi mu do 8 lat więzienia.