Pani Agnieszka na wywiadzie pojawiła się wraz z mężem, Jackiem. Oboje postanowiłi opowiedzieć o długich cierpieniach, jakie przeżywali przez kilka ostatnich miesięcy. Pacjentka doktora Chazana nosiła dziecko z wodogłowiem, niedorozwijającym się mózgiem, bez części kości twarzoczaszki. Były dyrektor szpitala przy ulicy Madalińskiego w Warszawie nie udzielił zgody na przerwanie ciąży.
- Pierwszy widok jest trudny do przeżycia - powiedzieli rodzice zmarłego dziecka. - Potem było już łatwiej. Byliśmy przygotowani na najgorsze. Mimo wszystko, tych uczuć nie da się opisać.
Rodzice oznajmili, że rzadko odwiedzali syna i nie zostawali z nim na długo. - Godzina, dwie. Nie byliśmy w stanie zostawać dłużej - mówił pan Jacek. Małżonkowie dodali również, że w większości czasu dzieckiem zajmowały się pielęgniarki.
Podczas wywiadu oboje byli w złym stanie psychicznym. Pani Agnieszka płakała. Ojciec wspomniał o tym, że nikt nie chciał im pomóc. - Kiedy dziecko się urodziło, nikt z żadnych ruchów, fundacji, stowarzyszeń, nikt nie wyciągnął do nas ręki. Nikt nawet nie zapytał, czy może nam pomóc, czy może coś dla nas zrobić - żalił się. Para zwróciła również uwagę na milczenie Kościoła oraz profesora Chazana po urodzeniu dziecka. - Zrobił, co mógł najgorszego - powiedziała kobieta.
Pani Agnieszka i pan Jacek otwarcie przyznali, że nie spodziewali się takiego rozwoju wydarzeń. Matka do końca uważała, że rozmowa z dyrektorem to tylko formalność. Jednak to był tylko początek męki. W tym wywiadzie widać żal, jaki mają do profesora Chazana. Przyznali się również do swoich uczuć. - To, co czujemy to chyba nie smutek - zastanawiała się pani Agnieszka. - To ciężki stan, depresja. Potrzebujemy chwili wytchnienia.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail