Pani Agnieszka przeżyła traumę po urodzeniu martwej córeczki. Postanowiła opisać sprawę na łamach lokalnej gazety. Po publikacji okazało się, że z ofiary stała się oskarżoną. Zduński szpital wytoczył jej proces o pomówienia. Jak mówi Barbara Kałużewska, prezes szpitala, kobieta mogła złamać prawo, oskarżając jej placówkę na łamach lokalnej gazet.
Poszło o artykuł w "Dzienniku Łódzkim" z piątku 13 lutego, gdzie pojawił się tekst "Prokuratura sprawdza doniesienie o śmierci noworodka w szpitalu". Pani Agnieszka opowiada w nim swoją tragedię. - Akurat na ten dzień miałam wyznaczoną wizytę w poradni. Poszłam, zrobiono mi KTG i USG, usłyszałam, że jest bardzo słabe tętno dziecka. A chwilę później, że nie ma już szansy na uratowanie i mam urodzić martwy płód. Nikt nie próbował ratować dziecka. Jestem przekonana, że gdyby od razu zareagowano, zrobiono cesarskie cięcie, to dziecko urodziłoby się żywe - opowiada na łamach "Dziennika Łódzkiego".
Władze szpitala uznały, że artykuł jest niezgodny z prawdą i uderza w szpital i jego personel. - Tak naprawdę pani Agnieszka zgłosiła się do szpitala z obumarłą ciążą. Jej stwierdzenia stawiają w bardzo niekorzystnym świetle zarówno nasz szpital, jak i pracowników. Stąd nasza reakcja - czytamy w Gazecie Wyborczej wypowiedź Małgorzaty Kabalskiej-Stasiak, dyrektorki medycznej szpitala. Po publikacji pacjentki, w szpitalu ubywa pacjentów, a do prokuratury trafiają kolejne zawiadomienia oskarżające zduńską porodówkę.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail