Pakiet klimatyczno-energetyczny niewiele mówi przeciętnemu Kowalskiemu, a powinien. Jeśli 1 stycznia 2013 r. przepisy pakietu zaczną obowiązywać, to będzie to początek dramatycznych problemów gospodarki i poważny cios dla budżetów domowych Polaków. Wytłumaczymy z grubsza, o co chodzi.
Od stycznia elektrownie, huty, cementownie, zakłady chemiczne nie będą mogły wypuszczać w atmosferę tyle dwutlenku węgla co dziś. W roku 2013 będą one mogły emitować tylko 70 proc. gazów. To są tak zwane darmowe uprawnienia. Za prawo do emitowania pozostałych 30 proc. będą musiały sporo zapłacić. Z roku na rok przedsiębiorstwa będę mieć coraz mniej tzw. darmowych uprawnień. A w 2020 r. nie dostaną nic i będą musiały zapłacić za emisję do atmosfery wszystkich gazów. W ten sposób Komisja Europejska chce chronić klimat.
Ale niestety, zapłacimy za to wszyscy. Według Narodowego Banku Polskiego zapłacimy nawet więcej niż inni w Europie. To dlatego, że nasza gospodarka jest oparta na węglu. Cena może być bardzo wysoka. Według ekspertów czekają nas podwyżki cen prądu o 30 proc., ciepła - o 20 proc., drożyzna w sklepach, zwolnienie ok. pół miliona pracowników. Bank Światowy przewiduje, że dochód narodowy Polski zmniejszy się o 37 mld zł.
- Nie musimy się na to godzić - nawołuje do buntu poseł Ludwik Dorn (58 l.). Popiera go Solidarność i posłowie ze wszystkich klubów z wyjątkiem Ruchu Palikota. - Możemy doprowadzić do zawieszenia pakietu, korzystając z Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej - przekonuje szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz (47 l.). Aby bunt się powiódł, trzeba zebrać co najmniej milion podpisów w minimum siedmiu krajach Unii. Od poniedziałku w zakładach pracy i na ulicach rozpocznie się zbieranie podpisów.