Na swoim blogu Palikot wspomina, z jakim ostracyzmem ze strony mediów spotkał się, gdy zacytował w studiu, co mówią o PZPN piłkarscy kibice. Wśród oburzonych jego zachowaniem - był zdaniem posła - również Durczok.
"A fuj! – powiedziały warszawskie salony, kiedy w telewizyjnym studio zacytowałem kibiców krzyczących na stadionie: "je…ć PZPN!". Gazety pisały, że "przebiłem brutalnością języka Andrzeja Leppera", felietoniści jeździli po mnie jak po łysej kobyle, jakbym zepsuł powietrze w świątyni mediów. Z jednego z niedawnych wywiadów pamiętam wielki grymas na twarzy Kamila Durczoka, zniesmaczonego moimi zachowaniami..."
A teraz po internecie krąży nagranie, w którym - jak pisze Palikot - Durczok pokazał, jaki jest naprawdę.
"Durczok jest w tej etiudzie sobą, jest prawdziwy, nie gra, nie wie, że jest nagrywany. Zwykle przed kamerami, prowadząc oficjalne rozmowy z gośćmi TVN, składa usta w ciup, nakłada na siebie maskę nobliwego intelektualisty. (...) Ale w nagraniu, które robi teraz wielką karierę, Durczok nie sadowi się na wyżynach intelektu, nie jest już ani nobliwy, ani kulturalny – jest żałośnie wulgarny. Prostacki" - pisze poseł PO.
Jakby tych epitetów było mało, Palikot dodał jeszcze jeden. "To są właśnie te maski, które uwielbiam zdzierać z nadętych bufonów" - pisze.
Przy okazji dostało się również Tomaszowi Lisowi, który podobną wpadkę zaliczył kilka lat temu.
"To jest właśnie ten szczególny poziom zakłamania, sprzeczność między obrazem oficjalnym i nieoficjalnym. Kiedyś Tomasz Lis, teraz Kamil Durczok - obaj z tytułami Dziennikarzy Roku, obaj tak ochoczo zabierający się za piętnowanie złych obyczajów - mogą służyć jako dowód na hipokryzję."
Jednak Palikot ma dla Durczoka propozycję. "Następnym razem, panie Kamilu, pogadajmy przed kamerą jak cham z chamem. "