Na swoim blogu Palikot najpierw zdiagnozował sytuację: "Kazimierz Marcinkiewicz będzie miał drugą żonę, właśnie się oświadczył, ona jest dużo młodsza, zostawił dla niej żonę i czworo dzieci...!". A następnie przystąpił do ataku na tych, którzy niekoniecznie podzielają radość byłego premiera z drugiego ślubu.
"Polski kołtun - uliczny, dziennikarski, polityczny - już spluwa na polityka, już go linczuje, już potępia. Jan Pospieszalski pisze o nim felieton: 'ubolewam, że powiększył grono stu tysięcy ludzi, którzy po prostu zwariowali'. Czyli wariat. Który kocha i odchodzi od niekochanej kobiety. Czyli zdrajca - naszych, kołtuńskich, narodowo-klerykalnych ideałów!" - emocjonuje się na blogu Palikot.
Zdaniem Palikota, "w polskim standardzie lepiej by było dla Marcinkiewicza, żeby się krył, kamuflował, żeby udawał kochającego męża i ojca w imię politycznej poprawności i pozytywnych związków ze środowiskiem, które go stworzyło". Naszym zdaniem, wystarczyłoby, żeby nie afiszował się z nowym związkiem, skoro do faktycznego rozwodu jeszcze daleko.
"Ale on się nie kryje... Ma odwagę mówić o własnym szczęściu: 'zamierzam zmienić swoje życie'! Już choćby ta deklaracja zasługuje na uznanie" – podkreśla Palikot. A czy na uznanie - zdaniem posła PO - zasługuje również "odważne" wyznanie, że o rozwodzie poinformowało się rodzinę w święta Bożego Narodzenia?
Można się rozstać i zacząć nowe życie po cichu, bez blasku fleszy. Albo można opowiadać w mediach o tym, jak trudna była decyzja o odejściu od żony i czworga dzieci, niezbyt subtelenie sugerując, że to rodzina jest odpowiedzialna za rozstanie, bo sama się odsunęła ("Zacząłem żyć w zupełnie innym świecie, do którego mojego rodzina dołączyć nigdy nie chciała (...) Pytałem nie tylko siebie: dlaczego? Dlaczego muszę być sam?" - mówił były premier).