Choć Janusz Palikot zdaje sobie sprawę z sytuacji w jakiej sam się postawił, to wyraźnie widać również, że niepohamowany skandalista PO zamierza brnąć dalej w temacie katastrofy pod Smoleńskiem. Poseł zmienił jednak taktykę. Krytykowany praktycznie przez przedstawicieli wszystkich sił politycznych lubelski polityk postanowił przejść do obrony:
- Śmierć Lecha Kaczyńskiego, a zwłaszcza wszystko co było po niej, było jednym wielkim katonarodowym oszustwem – mówi Palikot, który zdecydował najwyraźniej, że najlepszym miejscem na obrażanie nieżyjącego prezydenta będzie tygodnik "NIE", którego Redaktorem Naczelnym jest Jerzy Urban.
- To nie było celebrowanie tragedii, ale plan polityczny. Ludzie bardzo znani prezentowali społeczeństwu swoje emocje. Tłumaczono społeczeństwu, że jest to wielka tragedia i wszyscy bez mrugnięcia okiem to zaakceptowali. Przez 30 dni większość w to wierzyła i nie było żadnego politycznego napieprzania. – tłumaczy Palikot nie przebierając w słowach.
Na koniec lubelski skandalista postanowił nawet poskarżyć się na swój los: - Jarosław Kaczyński był nietykalny. Krytykować Kaczyńskiego to tak jak krytykować Katyń albo Smoleńsk. Nikt nie chciał tego ruszyć. Pierwszy ja to zrobiłem, choć za cenę bycia kozłem ofiarnym – twierdzi na łamach „NIE” Janusz Palikot.
Palikot żali się w tygodniku Urbana: Jestem kozłem ofiarnym!
Janusz Palikot przestał przebierać w środach i z ataku przeszedł do obrony: Śmierć Lecha Kaczyńskiego, a zwłaszcza wszystko co było po niej, było jednym wielkim katonarodowym oszustwem (...) Nikt nie chciał tego ruszyć. Pierwszy ja to zrobiłem, za cenę bycia kozłem ofiarnym – twierdzi Palikot w tygodniku „NIE”.