Bo za Anną Głowacką (48 l.) ujęła się załoga Teatru i opozycja też ją broniła. A poszło nagranie upublicznione przez jeden z portali śląskich. Pan Bończak. W rozmowie prywatnej przed konferencją prasową z okazji premiery spektaklu w jego reżyserii, wyraził się, jak wyżej. „Zachowanie Pani Dyrektor nie mieściło się w przyjętej i powszechnie rozumianej lojalności wobec pracodawcy” – tłumaczył potem rzecznik marszałka śląskiego powody jej zdymisjonowania. Nie pomogło nawet to, że pan Bończak wydał specjalne oświadczenia, w którym władzę przeprosił, a siebie skrytykował. Ale co było i nie jest, nie pisze się w rejestr. W poniedziałek marszałek Jakub Chełstowski (PiS) obwieścił mediom, że pani Głowacka znów kieruje Teatrem Rozrywki.
Marszałek wyjawił mediom, że wyjaśnił sobie z panią Głowacką „parę kwestii”, że nie zmienił „swojego zdania w przedmiocie tej sytuacji”. Uznał zachowanie reżysera za „niegodne” i poinformował, że przywrócona do pracy oświadczyła na papierze, „że jeżeli taka sytuacja powtórzy się kiedykolwiek, sama złoży rezygnacje ze sprawowanej funkcji”. Pani Głowacka dziękując za zmianę decyzji, przyznała, że cała ta sytuacja to „lekcja odpowiedzialności za to, co może się stać, za każde wypowiedziane słowo i jest nauczką, że nie ma takiej możliwości żeby w naszej pracy i naszych godzinach pracy, można sobie było pozwalać na tego typu prywatne rozmowy”. Nie wiadomo, czy w chorzowskim Teatrze pojawi się jeszcze Jerzy Bończak. Teoretycznie jest to możliwe. Za wystawienie spektaklu „Hotel Westminster” miał zarobić ponad 40 tys. zł (brutto).