- Gdybym był ofermą i leniem, to pracę bym dostał - mówi rozżalony pan Marcin. Chciał go zatrudnić Łukasz Rudnicki (35 l.), właściciel warsztatu. Podpisał w tym celu umowę z pośredniakiem, dzięki której miał dostać unijne dofinansowanie na stworzenie miejsca pracy. - Potrzebowałem fachowca - mówi mechanik. - Pan Kołodziejczyk pasował idealnie.
Okazało się jednak, że pan Marcin do tej roboty się nie nadaje. Powiatowy urząd pracy, który miał go tam skierować, zgodnie z obowiązującymi od 27 maja zaleceniami Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, poddał mężczyznę specjalnemu testowi.
- Musiałem odpowiedzieć na ponad 20 pytań - opowiada Kołodziejczyk. - Pytano mnie, czy jestem sam w stanie dojechać do miejsca pracy, czy jestem dyspozycyjny, dlaczego chcę pracować. Szukam zatrudnienia już bardzo długo, więc na większość pytać odpowiedziałem twierdząco.
Nie dostanie pracy, bo... jest zbyt pracowity!
Na tej podstawie mężczyzna trafił do pierwszej, najlepszej grupy profilowej poszukujących pracy. A to go dyskwalifikuje, bo jest zbyt pracowity i zaradny, by jego pracodawca uzyskał unijne dofinansowanie.
- W myśl przepisów refundacja przysługuje tylko wtedy, gdy kandydaci na pracowników znajdą się w gorszej grupie profilowej - tłumaczy Bogusław Dąbrowski z Powiatowego Urzędu Pracy w Łodzi.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Zobacz: Praca dla ludzi po 50. Sejm chce im pomóc, czy robi propagandówkę?