- Od 30 lat jestem zawodowym kierowcą, ale coś takiego nigdy mi się nie zdarzyło - mówi pan Mirosław. - Widocznie tak było mi pisane. Dostałem od Boga drugie życie. Było ciepłe wczesne popołudnie. Drogą krajową nr/8 w niewielkim Gomulinie między Piotrkowem Trybunalskim a Bełchatowem (woj. łódzkie) wolno sunął sznur samochodów. Dochodziła 13, gdy od strony Bełchatowa do miasteczka wjechał rozpędzony biały tir renault magnum. Za jego kierownicą siedział Wojciech K. (28 l.). Z naprzeciwka nadjeżdżała scania prowadzona przez pana Mirosława. Nagle renault zaczął zjeżdżać na przeciwległy pas ruchu. - Najpierw pomyślałem, że on chce skręcić, ale nie, leciał prosto na mnie - opowiada pan Mirosław.
Myślał, że zginie, ale przeżył! To prawdziwy cud!
Poczuł, jak wielki tir zahaczył o jego scanię i dosłownie przeorał jej lewy bok. - Brakowało naprawdę niewiele - dodaje. Tyle szczęścia nie miał jadący za scanią kierowca ciężarowego iveco, Andrzej B. (55 l.). Nie zdążył zareagować. Zginął na miejscu razem z kierowcą tira, który go staranował. Ich zmasakrowane, zakleszczone w kabinach ciała długo wydobywali strażacy. Jak to się stało? Czy sprawca tragedii zasłabł za kierownicą? A może zasnął? Policja bierze pod uwagę każdą z tych hipotez. - Widziałem go, jak siedział za kierownicą, ale nie jestem w stanie powiedzieć, czy miał otwarte oczy - mówi Kuświk.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Czytaj: Maciej Dowbor otarł się o śmierć! Wściekły pirat drogowy zaatakował dziennikarza [WIDEO]