Od blisko roku więcej czasu spędzamy w domach. Pandemia koronawirusa spowodowała, że od jakiegoś czasu zamknięte są restauracje, bary czy też inne popularne miejsca. Tym samym Polacy coraz częściej zaczęli sięgać po alkohol.
- Zaskoczyłby mnie wynik, gdyby okazało się, że w czasie izolacji pijemy mniej alkoholu. W tej sytuacji, w której teraz jesteśmy, przeżywamy różne emocje. Alkohol jest łatwym środkiem, żeby sobie z nimi poradzić. On reguluje emocje - powiedział terapeuta uzależnień Cezary Biernacki w rozmowie opublikowanej na stronie dziennik.pl.
Napięcie spowodowane pandemią to tylko jeden z powodów, dla których sięgamy częściej po alkohol. Biernacki podkreślił, że w obecnej sytuacji mamy "komfort picia", który polega na tym, że wielu z nas pracuje zdalnie. To powoduje, że możemy częściej sięgać po napoje wyskokowe.
- Zawsze możemy z boku popijać alkohol. Jak chodziliśmy do pracy to wiele osób się kontrolowało. Teraz tego nie ma, a spożycie alkoholu jest coraz większe - przyznał.
Terapeuta podkreślił, że Polska jest jedynym z nielicznych krajów w Europie, gdzie można kupić alkohol 24 godziny na dobę. Dodał, że nie ma czegoś takiego, jak bezpieczna ilość wypitego trunku.
- Alkohol to trucizna. Każda ilość jest szkodliwa. Moje doświadczenie mówi, że nawet takie systematyczne picie niewielkiej ilości może spowodować uzależnienie - zakończył w rozmowie z dziennik.pl.