Ale zabranie pieska z greckiej wyspy wcale nie było takie proste. - Trzeba było załatwić mnóstwo formalności. No i zająć się psem, który miał m.in. kilkadziesiąt kleszczy - mówi pani Sylwia. - To trochę trwało. My wróciliśmy do Polski jeszcze sami, ale niebawem dotarł i nasz nowy członek rodziny - dodaje mieszkanka Szklarskiej Poręby (woj. dolnośląskie).
Teo, bo takie imię otrzymał przyjacielski zwierzak, świetnie się czuje w Polsce. Co prawda nie ma tu takich upałów, jak w jego rodzinnych stronach, ale piesek nie narzeka: zawsze ma pełną miskę i oddaną mu rodzinę. Na Krecie różnie mógłby skończyć. Na tej wyspie, ale i w innych częściach Grecji, bezdomnych psów jest mnóstwo. To jeden ze smutnych efektów kryzysu gospodarczego. Wielu dotkniętych nim Greków po prostu wyrzuca zwierzęta.
Na szczęście Teo spotkał Polaków o wielkim sercu. Mimo formalności, biurokracji i niechęci samych Greków (według nich czarny pies przynosi pecha) wszystko udało się doprowadzić do pomyślnego końca.
Czytaj: Amerykanie po incydencie na Bałtyku: mogliśmy zestrzelić ten samolot